fot. materiały prasowe yMusic
Jak być głosem tych istot, które nie posługują się ludzkim językiem? Jak mówić o bliskości okrucieństwa, o wszystkich niewidzialnych, zwierzęcych śmierciach, które nie mieszczą się w ramach projektu ludzkiego życia opartego na nieświadomości, życia bezrefleksyjnego, skupionego tylko na sobie samym? Mikromusic kwestię zwierzęcą podejmuje w charakterystycznym dla siebie śpiewie, który czule koi i w słowach, które podskórnie niepokoją. Wytwarza dyskretne napięcie, przekształcające się w kłujący dysonans, pierwiastek niezgody wyrażony już w konstrukcji i będący jednocześnie punktem wyjścia dla moralnego przesłania.
Mikromusic enigmatycznym głosem wokalistki i piosenkopisarki Natalii Grosiak opowiada świat przywołany w czułych przybliżeniach. Dużo w nim tęsknot, rozterek, przemijania i prób zatrzymania tego, co zdaje się uchylać od ludzkiego dotyku. Stąd silne dążenie do wsiąkania w tkankę przyrody, opiekuńczą sferę traw i ziół. Wybrzmiewa w tym potrzeba stworzenia własnej, bezpiecznej mikroprzestrzeni do egzystencji na styku jawy i snu, z dala od cywilizacyjnego szumu. Dlatego to w znacznej mierze świat półrealny, oniryczny, zarówno w słownym obrazowaniu, jak i zagadkowej barwie głosu Grosiak, potęgującego wrażenie nierzeczywistości opisywanych miejsc, roślin i istnień. Równocześnie nie jest to świat w stanie uśpienia, mimo że niewiele trzeba, by przejść obok Mikromusic, pozostając tylko pod wpływem kojącego czaru.
Jak być głosem tych istot, które nie posługują się ludzkim językiem? Jak mówić o bliskości okrucieństwa?
Coś jeszcze wychyla się z tej wrażliwości, usytuowane nieco na marginesie głównej narracji, ale jednocześnie dostrzegalne i wyraźnie zarysowane, choć stanowiące tylko punkt na ogólnym planie opowiadanego świata. Chodzi o zwierzęta i ich niezawinione cierpienie, dziejące się tu i teraz wyłącznie za sprawą człowieka.
Jak być głosem tych istot, które nie posługują się ludzkim językiem? Jak mówić o bliskości okrucieństwa, o wszystkich niewidzialnych, zwierzęcych śmierciach, które nie mieszczą się w ramach projektu ludzkiego życia opartego na nieświadomości, życia bezrefleksyjnego, skupionego tylko na sobie samym? Mikromusic kwestię zwierzęcą podejmuje w charakterystycznym dla siebie śpiewie, który czule koi i w słowach, które podskórnie niepokoją. Wytwarza dyskretne napięcie, przekształcające się w kłujący dysonans, pierwiastek niezgody wyrażony już w konstrukcji i będący jednocześnie punktem wyjścia dla moralnego przesłania. Utwór Za mało, ten całkowicie zwierzęcy punkt w twórczości zespołu, jest projektem osobnym, ale koniecznym i (choć może zabrzmi to nieco na wyrost) kompletnym. Warstwa tekstowo-dźwiękowa została uzupełniona materiałem wizualnym i tylko w tej całościowej formie akcenty postawy zaangażowanej zostają postawione równolegle z optyką liryczną. Same słowa jeszcze nie układają się w sugestywne obrazy, są jedynie, ale i aż, fragmentami wyliczanki zwierzęcego dramatu:
Szkarłat, chandra, łzy krokodyla
Krew dziewicy na telebimach
Martwe futro na żywej skórze
Kość słoniowa w skórzanej furzeTo za mało słów (…)
Mięso każdej nieludzkiej duszy
Oddech ziemi, krew i podroby
To za mało słów (…)(Za mało, album Piękny koniec, 2013)
Teledysk zamienia słowa w sceny konkretne i sugestywne, które nie rozgrywają się na planie gorszych, dalekich i abstrakcyjnych światów, ale należą do sfery codzienności, najzwyczajniejszych dni każdego tygodnia. Język okazuje się bezradny wobec zjawisk, które go przerastają. Wykorzystane w teledysku materiały prozwierzęcych organizacji – Otwartych Klatek i Fundacji Viva – pokazują to, co nie mieści się w ramach cząstkowej nawet moralności. Obrazy z rzeźni, ferm futrzarskich i hodowlanych, wizje polowań mieszają się z ludzkimi egzekucjami, mordami, wybuchami bomb, tworząc szkarłatno-przezroczysty świat ciał, błon, skór i mięs; świat uniwersalnych odczuć: lęku, strachu, bólu.
Nie chodzi o wywołanie efektu krótkotrwałego szoku, chodzi o coś znacznie ważniejszego – o świadomość, o konieczną dziś zmianę w sposobie myślenia. O zrozumienie, że cierpienie zwierzęcia hodowlanego (i zwierzęcia w ogóle) nie różni się niczym od cierpienia człowieka. Nie ma gorszych i lepszych żyć. Dlatego ironicznie prowokuje Jolanta Brach-Czaina, rozmyślając nad ludzką kondycją:
Czy można w ogóle porównywać te zdychające zwierzęta, wyrzucone na brzeg przez oceany, albo miliony krów, które wyrzynamy (…) z chorym człowiekiem, którego potrafimy wyrwać znad skraju śmierci i sprytnymi zabiegami postawić na nogi? Przecież każdy wie, że mamy godność, a zwierzę chore czy zdrowe jest surowcem 1.
Przedmiotowe postrzeganie zwierząt musi zostać zastąpione spojrzeniem empatycznym, nieskażonym antropocentrycznym poczuciem wyższości. Konieczne jest zrównoważone współistnienie, przy równoczesnym roztoczeniu troski i rezygnacji z obojętności. I wcale nie musi to być projekt utopijny. Odczuwanie Grosiak pozwala jej dostrzegać w zwierzętach te jakości, które zwykło się przypisywać tylko człowiekowi, przy czym nie chodzi o nadawanie zwierzętom cech ludzkich, a zwrócenie uwagi na wspólny mianownik istnienia, podobieństwa łączące ludzi z nie-ludźmi. Nie pojawiają się pyski, ślepia, a łzy i dusza. Nie ma zdychania, jest śmierć. Dlatego w Śmierci pięknych saren:
Wschodzi światło
Spomiędzy mych ud
Miodem rozlewa i wsiąka w trawę
Zostawiłeś mnie o świcie
Twarzą do ziemi(Śmierć pięknych saren, album Piękny koniec, 2013)
Opis śmierci sarny dokonany z perspektywy jej samej przywodzi na myśl scenę gwałtu. Czuć jakąś niestosowną, wręcz perwersyjną zmysłowość. Podmiot nie jest oczywisty, raczej płynny, trudny do uchwycenia. Nie ma już nienaruszalnych granic, kategoria podmiotu rozszerza się. Wszak więcej jest w człowieku zwierzęcia, niż sobie to uzmysławia. „Oczywiście rozpoznamy to w sobie. Mam na myśli piasek, liście, pazury. Odkryjemy naszą zniszczoną część kamienną i odbudujemy wzgardzoną duszę zwierzęcą, ale spokoju nie znajdziemy 2.
Mikromusic kreśli słowem, obrazem i głosem potrzebę sformułowania nowej wrażliwości. Za mało jest wołaniem o empatię w świecie, w którym niewzruszenie na krzywdę innych (innych-zwierząt i innych-ludzi) jest tak namacalne, jak twarz Grosiak, odbijająca jedynie wyświetlane obrazy. To jednocześnie manifest tego, kto patrzy i widzi, choć łatwiej byłoby odwrócić wzrok, podjąć próbę zamknięcia oczu w nadziei, że po ich otworzeniu zło zniknie. Manifest człowieka świadomego, że niema krew wielu istnień jest także na jego rękach. Ale cierpienie nie musi być przezroczyste. Zwierzętom należą się słowa.