Literatura

„Jesteś cholernym moralistą, który ciągle wszystkich poucza!”

sokrates_

Joann Sfar to światowa marka, znana również w Polsce. Czytaliśmy jego Kota Rabina, Wampira czy Aspirine. Oprócz tego, że jest twórcą komiksów, jest również kociarzem – zerknijcie na jego profil na Instagramie. Ale okazuje się, że pod dachem Sfara jest miejsce również na inne zwierzaki. A raczej cudaki, bo po gadającym kocie przyszedł czas na równie rozgadanego psa. Albo półpsa, jak kto woli. A na pewno filozofa. Poznajcie Sokratesa.

Tak naprawdę żaden z niego staruszek z brodą. Nie chodzi ulicami Aten i nie zaczepia ludzi. A na pewno nie deprawuje młodzieży. Po prostu nie ma na to czasu. Wystarczy, że nieustannie musi pilnować swojego pana, Heraklesa. Tak, tego od Zeusa. Niezły nicpoń z niego, choć może „nicpoń” to zbytni eufemizm. Prawda jest taka, że Herakles w życiu szuka tylko dwóch rzeczy – ostrych bójek i chętnych kobiet. A w antycznej Grecji  jednego i drugiego jest pod dostatkiem. Choć może powinnam raczej napisać w „mitologicznej Grecji”. Sfar zabawia się w postmodernistycznego krawca. Tu coś przytnie, tam coś doszyje, wrzuci do miski z barwnikiem, trochę namiesza i proszę, oto stara-nowa, całkiem zgrabna chlamida. Żaden farbowany lis, co to, to nie! No bo po co pisać nowe mitologie jak Barthes, skoro te stare są jeszcze całkiem rześkie?

Komiks składa się z trzech rozdziałów i chyba nikogo, kto wcześniej czytał Sfara, nie zdziwi fakt, że czwarta część jest od dawna w zapowiedziach, ale kiedy się pojawi – trudno powiedzieć. Autorzy w rozdziale pierwszym skupiają się na dwóch głównych postaciach, tytułowym Sokratesie i jego panu, Heraklesie. Twórcy postawili na rozwiązanie będące tak naprawdę mieczem obosiecznym. Zamiast zwartej fabuły, dostaliśmy luźno powiązany zbiór paneli. Narracja, prowadzona z psiej perspektywy, przez sporą część rozdziału pozbawiona jest dialogów. Z jednej strony otrzymujemy sporą dawkę informacji o obu bohaterach. Sokrates może i chadza na czterech łapach, ale to on z tej dwójki potrafi czytać i pisać, on też jest zdecydowanie bardziej skłonny do refleksji. W końcu nie lada z niego filozof. Martwi się o swego pana, bo jest on niesamowicie głupi i co rusz wplątuje się w jakieś afery, zakończone krwawą jatką albo upojną nocą. Sfar dobitnie ukazuje, że te dwie sfery naszego życia, przemoc i seks, są ze sobą naturalnie powiązane. Wracając do „martwienia się”, bardzo często przechodzi ono w najzwyczajniejsze wtykanie nosa (do tego jeszcze wilgotnego!) w nie do końca swoje sprawy. Oczywiście, pewne rzeczy powinno się filozofom wybaczać, ale Herakles nie należy do osób wyrozumiałych, dlatego biedny Sokrates nieraz doświadczy złości swego pana. Z drugiej jednak strony, pierwszy rozdział jest zdecydowanie najnudniejszy. Dłuży się i trochę zniechęca do dalszej lektury. „Minihistorie” rozgrywające się na przestrzeni jednej strony może i są błyskotliwe, ale wrażenie robią za pierwszym, trzecim, piątym razem. Przy siódmym jesteśmy już odrobinę zirytowani. Przy dziesiątym prosimy o choć odrobinę dynamiki i rozwinięcia.

Czy autorzy przekraczają granice przyzwoitości, jak twierdzą niektórzy? To zależy tylko od tego, czy te granice obejmują artystyczne podjęcie takich tematów, jak przemoc i erotyzm w dawce na pewno nie większej, niż oferowanej nam przez standardowy film sensacyjny.

Rozdział drugi, opowiadający historię Odyseusza, otwieramy z niepokojem. Niepotrzebnie. Jest to zdecydowanie najlepsza część w całym zbiorze. Tym razem mamy do czynienia z linearną opowieścią, otrzymujemy porządną fabułę, dialogi i nowe postaci. Jest więc Penelopa z Odyseuszem, ich syn Telemach, a nawet Homer, choć nie poznacie go, dopóki się nie przedstawi. Sfar zaczyna tam, gdzie tradycyjna mitologia postawiła kropkę. Wracamy do Itaki, której król zniknął bez słowa. Pocieszanie Penelopy przez Heraklesa kończy się śmiercią Telemacha (pan Sokratesa ma niesamowite predyspozycje do prowokowania sytuacji tego typu). Wkrótce wraz ze swoim psem trafia na jedną łódź z Odyseuszem, który przechodzi swoisty kryzys wieku średniego. Tylko że to nie za młodymi kobietami się rozgląda… Już do samego końca autorzy fundują nam jazdę bez trzymanki, przepisując na nowo znane nam opowieści, dopisując kolejne fragmenty, trochę sobie kpiąc i śmiejąc się za plecami poważnych mędrców. Filozoficzne przemyślenia przeplatają się z przepełnioną akcją opowieścią. Czy autorzy przekraczają granice przyzwoitości, jak twierdzą niektórzy?  To zależy tylko od tego, czy te granice obejmują artystyczne podjęcie takich tematów, jak przemoc i erotyzm w dawce na pewno nie większej, niż oferowanej nam przez standardowy film sensacyjny. Czyżby nadal pokutowało przekonanie, że komiks jest dla najmłodszych? Może właśnie dlatego Sokrates trafił w pewnych miejscach na półki z asortymentem dla dzieci…

Kilka słów warto poświęcić również warstwie graficznej komiksu. Sfar sam potrafi świetnie rysować, ale tym razem tego zadania podjął się Blain. Znamy go chociażby z dobrze przyjętych Kronik dyplomatycznych. Obaj mają charakterystyczny styl. Owszem, istniało niebezpieczeństwo dominacji jednej ze stron, ale już po chwili widać, że Blain potrafi zachować niesamowity balans pomiędzy własnymi umiejętnościami a wpływami Sfara. Jednocześnie komiks zachwyca świetnym doborem barw. Żółcie, brązy, ciemna zieleń i błękit przywodzą na myśl spaloną słońcem Grecję, karłowate drzewka i bezkres wód.

Sokrates ma tę przewagę, że jest półpsem (skoro jego pan jest półbogiem, to przedrostek „pół” jest całkiem na miejscu). Niektórzy wzięliby to za sporą przeciwność losu, ale do rozmyślań o naturze człowieka jest jak znalazł. Przede wszystkim gwarantuje mu to olbrzymi dystans. Człowiek, ze swoimi instynktami, porywami emocji i gwałtownością, jest bardziej zwierzęcy od półpsa, który, choć bardzo się stara, nadal nie jest w stanie w pełni pojąć postępowania swego pana i jemu podobnych. A jednak Sokrates nie trzyma się z daleka od bieżących wydarzeń, węsząc to tu, to tam, podejmuje decyzje, które potrafią rozwścieczyć samego Zeusa. Jeszcze mniej cierpliwości miał Herakles, który ochrzcił go mianem „cholernego moralisty, który ciągle wszystkich poucza” (s. 27). Tacy już są ci filozofowie. Na całe szczęście niektórzy, jak Sokrates, bywają do tego zabawni.

 

csAttachmentsVersionsLast_FileContent_B825613E-3A55-4115-BF3F-19F62A04A5C6

Joann Sfar i Christophe Blain, Sokrates. Półpies, przeł. W. Birek, Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2015.

Share on FacebookShare on Google+Tweet about this on TwitterEmail this to someonePrint this page
Dział: Literatura

Dominika Gracz

Ur. 1993. Studentka filologii polskiej (specjalności kultura mediów cyfrowych i przekładowa). Nie potrafi żyć bez komiksów, internetu i swoich słuchawek. Marzy jej się domowa biblioteczka z prawdziwego zdarzenia i podróż na Daleki Wschód.