Literatura

Język to iluzjonista

37d3dab4128968771f18aa69cd6820b5

Autorka zaprasza czytelników do przejścia się po labiryncie odniesień do tego, co każdemu wydaje się znane, jednak niespodziewanie odsłania swą wieloznaczność, przez co pozwala nam na spojrzenie z nowej, nieoczywistej perspektywy, wzmaga czujność i nieufność wobec tego, co wydaje się swojskie. Poetka zdejmuje ze świata zasłonę, jaką jest język – pokazuje, jak łatwo poddać go manipulacji. Rozbić. Zmienić. Ujawnić iluzję i jednocześnie ją stworzyć.

Otwierasz książkę i wchodzisz do świata ze słów. Nieprawda. Otwierasz książkę i wychodzisz ze świata (ze) słów. Świat złożony jest ze zdań i mitów, ze snów, które wszyscy śnią wspólnie. W to mrowisko wkłada kij Jola Nawrot. W swoim debiutanckim tomiku Płonące główki, stygnące stópki pokazuje, że można wejść między słowa i rozbić utarte znaczenia. Wprowadza w lekki niepokój. Wywraca język do góry dnem, bo, jak się okazuje, język (prawie) zawsze ma drugie dno. Tak jest na przykład w wierszu Noce i dnie, dnie i noce, coś pośrodku, w którym już sam tytuł wskazuje na to, że (zwykłe) słowa, nazwy nie wystarczają. Co jest pomiędzy dniem a nocą? Co jest pomiędzy pośrodku? Pomiędzy płonącymi główkami a stygnącymi stópkami. Życiem i śmiercią.

(…)
Gram palcami na naczyniach krwionośnych, ale brzmią
głucho. No to się zmywam. Do krwi. Topią się okruszki chleba.

Wyczesać je? Wyłowić? Tak z sercem? Rano wypływają
Na powierzchnię pościeli. Wchodzą na szczyt

języka. I wiesz, co ci powiem? Język ci powiem.
Coś pomiędzy. Coś pośrodku.
(…)

(Noce i dnie, dnie i noce, coś pośrodku)

Bohaterowie tomu: Yeti, Jezus, Pan Cogito i Pani Cogito zamieniają się rolami, wchodzą w nowe role i udowadniają, że nawet kanoniczne opowieści można przedstawić od innej strony. Od podszewki. Od podszewki języka. Poprzez rozrywanie znanych powiedzeń, frazeologizmów, idiomów, Nawrot ukazuje, że człowiek nie jest do końca zadomowiony w świecie, który próbuje ujarzmić i oswoić słowami, nadawaniem im znaczenia. Dziewczynka kupuje mleko:

(…)
W łazience stara się wejść w ramy, ale dopada ją
głęboki vermeer. I jest mlecznym dzieckiem,
które zęby myje powoli, dokładnie. Nie omija dziur,

to nimi gryzie ból.

To, co znane z codzienności, fragmenty rzeczywistości współczesnego człowieka, otrzymuje nowe sensy, a sensy tworzą się oczywiście w przestrzeni języka. A język człowieka zawsze jest cudzym językiem i poetka potrafi to wyeksponować:

Przyłapana na gorącym uczynku lania wody wokół.
Wszędzie uwodzenie. Tam, gdzie wodzi oczyma,
stado wilków, starych wyjadaczy. Przyziemne gniazda. Wysłowienie
w cudzym języku. Tuż nad ziemią latają i moje słowiki.
(…)

(Wyspa w cudzysłowie)

Poetka zdejmuje ze świata zasłonę, jaką jest język – pokazuje, jak łatwo poddać go manipulacji. Rozbić. Zmienić. Ujawnić iluzję i jednocześnie ją stworzyć.

W wierszach Joli Nawrot przewijają się znane motywy i obrazy. Różne elementy kultury korespondują ze sobą – mamy tu McDonald obok Pana Cogito, Yeti obok Adama i Ewy, fragmenty piosenek z telenoweli i nawiązania do filmów. Jezus zostaje znaleziony w poznańskiej świątyni (w jednym z krótkich wierszy), „Pani Cogito gotuje mężowi obiad” (utwór Dodaj tytuł). Autorka zaprasza czytelników do przejścia się po labiryncie odniesień do tego, co każdemu wydaje się znane, a jednak niespodziewanie odsłania swą wieloznaczność. Pozwala to na spojrzenie z nowej, nieoczywistej perspektywy, wzmaga czujność i nieufność wobec tego, co pozornie jest swojskie. Poetka zdejmuje ze świata zasłonę, jaką jest język – pokazuje, jak łatwo poddać go manipulacji. Rozbić. Zmienić. Ujawnić iluzję i jednocześnie ją stworzyć. Poezja udowadnia nam, że język to iluzjonista. Płonące główki, stygnące stópki to propozycja spójna i przemyślana.

Jola Nawrot w swoim debiucie nie oszczędza słów (z wyjątkiem trzech małych form lirycznych) i można powiedzieć – nie oszczędza czytelników. Jej tomik zdobędzie uznanie u tych, którzy potrafią docenić misterną, językową grę, u tych, którzy lubią wykrywać nowe sensy z każdym wersem. Nie jest to propozycja dla czytelników, którzy wolą prostsze rozwiązania (jakiekolwiek by one nie były), dla których poezja, paradoksalnie, czasem musi mówić o czymś bardzo wyraźnie i nie ukrywać tego w gęstwinie języka. Ani pierwszym, ani drugim nie przyznaję wyższości. W tym przypadku jestem jednak po stronie pierwszych.

Książka-lauretka konkursu poetyckiego im. Klemensa Janickiego to świadectwo panowania nad słowem i znajomości tekstów kultury. Połączenie cechujące wielu (większość) poetów. To nie szkodzi. Pozwólmy na małe czary-mary ze słów. W poezji Joli Nawrot to właśnie znajdziemy. Zgódźmy się na czarowanie, zgódźmy się na iluzję.

 

jolanawrot

Jolanta Nawrot, Płonące główki, stygnące stópki, wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2015.

Share on FacebookShare on Google+Tweet about this on TwitterEmail this to someonePrint this page
Dział: Literatura

Marta Stusek

Ur. 1992. Studentka filologii polskiej na studiach magisterskich (specjalność krytyka i praktyka literacka). Interesuje się literaturą współczesną (w szczególności poezją) i powinowactwem sztuk. Uwielbia fikcje i wierzy w krótkie wiersze.