Instrumentalne traktowanie literatury w celach marketingowych przez rynek wydawniczy zawsze budziło pewne rozgoryczenie i jest to temat rzeka, o którym powiedziano już bardzo wiele. Wywołuje on jednak szczególną frustrację, kiedy zbyt wyraźnie widać, że wydawca próbuje książce z dość dużym potencjałem przyprawić jakąś gombrowiczowską gębę.
Instrumentalne traktowanie literatury w celach marketingowych przez rynek wydawniczy zawsze budziło pewne rozgoryczenie i jest to temat rzeka, o którym powiedziano już bardzo wiele. Zjawisko to jest w jakiś sposób zrozumiałe, kiedy mamy do czynienia z dziełkami sezonowymi, od których nie można niczego oczekiwać, które mają być jedynie przeczytane w pociągu lub nad jeziorem i na zawsze zapomniane. Wywołuje ono jednak szczególną frustrację, gdy zbyt wyraźnie widać, że wydawca próbuje książce z dość dużym potencjałem przyprawić jakąś gombrowiczowską gębę, bojąc się najwyraźniej podjąć choćby minimalne ryzyko w celu wyzyskania tego potencjału i, być może, zainteresować grono odbiorców nieco szersze niż to ściśle określone w tabelkach działu sprzedaży.
Wściekły niewątpliwie jest książką skierowaną do młodych czytelników, jednak Kebernik traktuje ich z szacunkiem, stawia im różnego rodzaju intelektualne wyzwania i wierzy, że podołają oni tym wyzwaniom. Wydawca natomiast, zupełnie bez potrzeby, tę niezłą powieść opatruje okładką nie dość, że kiczowatą, to jeszcze potwornie brzydką. Docelowy czytelnik, nawet jeśli ma lat trzynaście lub czternaście, nie musi być od razu idiotą. Dlatego nie trzeba stworzonego przez autorkę poharatanego kibola zastępować wymuskanym chłopcem w koszulce z dekoltem w serek i fryzurą na żel, nie trzeba sięgać po kruki i księżyc, by zasugerować mroczny klimat dzieła i nie trzeba wstawiać ponurego zamku, żeby zasygnalizować, że w książce pojawiają się nawiązania do baśni. Zwłaszcza, że są to odwołania dużo subtelniejsze i bardziej wyrafinowane. To jest zwyczajnie smutne, że wydawca, zupełnie niezainteresowany tym, co wydaje, jest tak pozbawiony nawet tej czysto rynkowej inwencji, że nie potrafi dostosować linii promocyjnej do treści książki i zamiast tego stara się jedynie oszukać potencjalnych czytelników, że znajdą tu coś w rodzaju literatury „zmierzchopodobnej”. Jeszcze smutniejsze zaś jest to, że projektantka okładki wstydzi się nawet podpisać pod własnym tworem i zamiast tego podaje jedynie adres swojej witryny internetowej. Do tego, kiedy sprawdziłem podany adres, wyświetliło się obszerne portfolio Katarzyny Konior, ale okładki Wściekłego jednak w nim nie znalazłem.
Napisana przez Kebernik powieść opowiada historię nieprzystosowanego społecznie, agresywnego siedemnastolatka, który emocje rozładowuje w spontanicznych aktach przemocy albo podczas krwawych, kibolskich ustawek. Jednocześnie jednak, bohater obdarzony jest muzycznym geniuszem, o którym świadczy nie tylko obszerny repertuar własnych kompozycji, ale również niezwykła wrażliwość, pociągająca za sobą ogromną erudycję obejmującą muzykę wszystkich epok, a także poezję.
Główna oś fabularna powieści koncentruje się wokół obsesji bohatera na punkcie znalezienia „muzyki idealnej” i jego poszukiwania przebiegają dwutorowo: z jednej strony autorka prezentuje opisy morderczych wysiłków artystycznych bohatera, z drugiej – odbywającą się w jego snach wędrówkę po krainie śmierci, która staje się dla Kebernik okazją do zręcznych gier intertekstualnych i zabawy różnorodnymi koncepcjami filozoficznymi. Przykładowo – kiedy bohater zasypia znużony rozmyślaniami o naturze sztuki, w onirycznej krainie śmierci spotyka przy kawiarnianym stoliku Rimbauda, Verlaine’a i Baudelaire’a, z którymi kontynuuje rozpoczętą w swojej głowie dyskusję.
Największą zaletą książki jest umiejętne połączenie przez autorkę sprzecznych – wydawałoby się – cech bohatera. Zadanie to musiało być wyjątkowo karkołomne. Kebernik udało się jednak stworzyć zaskakująco spójną postać, która za dnia zwierzęco rozładowuje drzemiące w niej pokłady agresji, w nocy zaś wsłuchuje się w kompozycje Sibeliusa i czyta prozę Kafki. Zabieg ten przypomina trochę konstrukcję rewolucjonisty z V jak Vendetty, który zaczytuje się w Tocqueville’u, w jeszcze bardziej oczywisty sposób zaś – bijącego się w klubowych barwach nauczyciela historii z filmu Hooligans.
Wściekły byłby powieścią wręcz bardzo dobrą, pod warunkiem jednak, że autorka zamknęłaby charakterystykę bohatera pomiędzy tymi dwoma biegunami. Niestety, zdecydowała się pootwierać jeszcze inne wątki, które już naruszają jego spójność. Kebernik nie poradziła sobie z poprowadzeniem historii rodzącej się w bohaterze miłości i, co zaskakujące w kontekście udowodnionej w innych miejscach zręczności, okazuje się, że zdradził ją tu głównie język. To właśnie kilkuzdaniowe wpadki językowe, pojawiające się co kilkadziesiąt stron w tych właśnie miejscach, gdzie pojawia się tematyka miłosna, muszą wywołać u czytelnika zmarszczenie brwi i poczucie „tracenia” dobrego, spójnego bohatera. Próbując oddać jego uczuciowe uniesienia, autorka sięga po język niepasujący do żadnego z dwóch biegunów jego osobowości – ani tego brutalnego, ani tego artystycznie wysublimowanego. Sformułowania w rodzaju: „Mówiła cieplutkim altem, który smakował jak lody waniliowe w czekoladowej polewie, i miała fenomenalne nogi” [s. 97] budzi gorycz wcale nie z powodu oczywistej kiczowatości, bo wtedy wystarczyłoby zbyć tę książkę wzruszeniem ramion, jak każde zwykłe romansidło. Gorycz bierze się właśnie stąd, że powieść ta nijak romansidłem nie jest. Sformułowania, w rodzaju tego podanego powyżej, zwyczajnie nie pasują do ogólnego języka książki, którym autorka wszędzie indziej posługuje się w sposób niezwykle biegły.
Na szczęście jednak, książka jest na pozostałych polach na tyle dobra, że pomimo tych zgrzytów, wciąż pozostaje pozycją, z którą można z czystym sumieniem polecić każdemu młodszemu czytelnikowi. Jej nieocenioną zaletą jest sukcesywne prezentowanie nieoczywistych rozwiązań fabularnych i kompozycyjnych. Nastoletni czytelnik ma szansę przekonać się, że akcja utworu może zostać zawieszona i nie tracić przy tym swojej dynamiki, że w nieskończoność wałkowane w szkole motywy baśniowe i mitologiczne można zreinterpretować w sposób świeży i zupełnie nowoczesny, a zakończenie trzymającej w napięciu historii nie musi być ani optymistyczne, ani zamknięte. Najbardziej godne pochwały z pozycji pedagogicznej jest być może to, że erudycja kulturalna okazuje się niezwykle atrakcyjna nawet przy kreacji agresywnego buntownika i outsidera.
Zatem pomimo kiczowatych wpadek językowych pojawiających się wszędzie tam, gdzie autorka podejmuje najtrudniejszy spośród znanych literaturze tematów – czyli miłość – z pewnością jest to pozycja, która gust nastolatka wzbogaci, a nie zuboży. Kebernik stworzyła wartką, autentycznie wciągającą fabułę, płynnie przemycając przy tym ogromne pokłady wiedzy muzycznej. Do poszczególnych sytuacji fabularnych harmonijnie dobrane są utwory twórców różnych gatunków i epok: od Verdiego przez Rachmaninowa po niszowe zespoły punkowe, klubowe i hiphopowe, których nazw nawet nie spróbuję powtórzyć. Obok tego autorka bawi się różnymi konwencjami literackimi i bardzo świadomie, powoli, kreuje oryginalny i ujmujący nastrój powieści. Wszystko to razem wzięte pozwala przymknąć oko na wspomniane niedoszlifowania i każe w napięciu oczekiwać na kolejną pozycję tak młodej autorki.
Katarzyna Kebernik, Wściekły, Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2015.