fot. Biuro Literackie
Poeta puszcza oko do czytelnika, a czytelnik mimo wszystko zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Z powagi rzeczy niepoważnych. Sprawy społeczne dużego kalibru mieszają się z gorzkim (momentami nawet czarnym) humorem. To wszystko już było. To wszystko już znamy.
O poezji Bohdana Zadury nie trzeba się rozwodzić, bo wiele już zostało powiedziane. Ale Bohdan Zadura mnie rozczarował. To jest prawda. Bohdan Zadura mnie nie rozczarował. To też jest prawda. Taki właśnie przewrotny jest najnowszy tom poety, zatytułowany Już otwarte. Poeta kontynuuje w nim szlak wytyczony przez jego ostatnie tomiki. Podmiot wierszy ciągle podkreśla swój sceptycyzm wobec rzeczywistości. Wybrzmiewa to już w utworze otwierającym tomik:
jeśli wsłuchać się
w to co mówią ludzie
liczba nieszczęść jest niewyobrażalna
i aż trudno pojąć
jak to się dzieje
że wcześniej czy później każdego
dopada tylko kilka
a nie kilkanaście
czy kilkadziesiąt
na raz
Rzeczywistość widziana oczami podmiotu utkana jest z absurdów świata reklamy, polityki i medialnych doniesień. Oko poety jest szeroko otwarte i wiele potrafi zarejestrować. Następnie poeta precyzyjnie, bez wielu lirycznych zawiłości, obnaża przed czytelnikiem zapis codzienności. A czytelnik otwiera oczy. Już otwarte! Obywa się bez fanfar zwykle towarzyszących otwarciom, jak w tytułowym wierszu. Od Zadury może dostać się każdemu. Politykom się dostaje. Dziennikarzom się dostaje. Służbie zdrowia się dostaje. Księżom się dostaje. Przypadkowym ludziom się dostaje. Wszystko jednak w ramach poetyckiej troski. Tak, wychodzi na to, że Bohdan Zadura jest troskliwy. Przed bacznym obserwatorem codzienności nic się nie ukryje. Autor Zmartwychwstania ptaszka po raz kolejny sięga do tematu języka komentatorów sportowych, np. w wierszu Serve and volley:
(…)
gdyby to była moja telewizja
tenisowego komentatora
mówiącego
o chodzeniu do sieci
o akcji przy sieci
wysłałbym
na jakimś trawlerze
na daleką północ
żeby relacjonował
połowy dorsza
Jeśli polscy kibice sportów wszelakich mają mieć swojego poetę – jest nim Bohdan Zadura. Autor Nocnego życia nie tworzy jednak wierszy gloryfikujących piękno sportowych zmagań, tropi internetowe i komentatorskie wpadki, które jednocześnie obnażają śmieszność rzeczywistości zdominowanej przez media, rzeczywistości-kreacji. W utworach Zadury osobiste odczucie podmiotu nierozerwalnie łączy się z tym, co serwowane przez świat na zewnątrz, który jest trochę śmieszny, a trochę tragiczny. W na poły prozatorskim Bukieciku (kwiatków z Internetu) Zadura pisze: „Kto chce, niech zapłacze, kto chce, niech się pośmieje”. I tak właśnie jest z wierszami Zadury. Trochę do śmiechu, trochę do płaczu, do płaczu ze śmiechu i śmiechu przez łzy. W wierszach pełnych prześmiewczego humoru pałętają się choroba, ból, śmierć. Bez patosu. Ironicznie. W takim samym stylu jak o sporcie. Na przykład w wierszu Godzinki Jasnowłosej które twarzy nie zobaczę:
(…)
wiem że to przypadłość ale myślę
że Demencja to mogłoby być wdzięczne imię
do wykorzystania w wierszu tymczasemkto inny woła mnie do sali zabiegowej
Pobyt w szpitalu staje się okazją do zdarcia z rzeczywistości kolejnych warstw absurdu, do obserwacji szpitalnej codzienności, która, tak samo jak każda inna, pełna jest nonsensów, które należy potraktować z przymrużeniem oka. Poeta puszcza oko do czytelnika, a czytelnik mimo wszystko zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Z powagi rzeczy niepoważnych. Sprawy społeczne dużego kalibru mieszają się z gorzkim (momentami nawet czarnym) humorem. To wszystko już było. To wszystko już znamy. Ci, którzy poezję redaktora „Twórczości” lubili, nadal będą ją lubić. Dla tych, którzy jej nie trawią, nadal będzie ciężkostrawna. Bohdan Zadura mnie rozczarował, bo nie dał niczego nowego. Bohdan Zadura mnie nie rozczarował, bo dał to, czego można po nim oczekiwać. Nie zawiódł. Dał wiersze rozbudowane, wielowersowe i dał, swoim zwyczajem, kilka małych form (czemu nie więcej?). Jeden z krótkich wierszy obecnie można by nazwać wręcz wierszem okolicznościowym, niemalże laurką:
Demokracja\
wybierzcie swoich
przedstawicieli
a oni
już was
urządzą
Zadura wie, co może boleć człowieka mieszkającego w polskiej rzeczywistości. Jest więc troskliwy, to pewne. Przebolejmy to razem. Pośmiejmy się razem.
B. Zadura, Już otwarte, Biuro Literackie, Wrocław 2016.