Puszka ze skarbem, podróżujący krasnal ogrodowy, wielka miłość z budki fotograficznej i niedokończony Renoir składają się na serię przypadków, a później także celowych działań, z których wyłania się dychotomiczny obraz złożony ze zwyczajnych elementów, ale malowany magicznymi barwami.
Paradoks Amelii polega na fakcie, że wszystko w filmie jest zwyczajne, a zarazem nic takie nie jest. Od pierwszych minut głos narratora z niezwykłą precyzją relacjonuje pozornie nieważne, przypadkowe zdarzenia z życia Paryża tylko po to, by zarysować okoliczności poczęcia pewnej niezwykłej dziewczynki. Tym słowotokiem narratora Jean-Pierre Jeunet pozwala rozpoznać swój styl i stawia tezę, że nie ma wydarzeń, które są pozbawione znaczenia. Okruch codzienności dla jednych zupełnie nieważny, innym może odmienić życie. Sam akt poczęcia, czysty przypadek – jeden plemnik wyprzedzający inne – decyduje o czyimś istnieniu.
W kolejnych scenach przekonujemy się, jak daleka od zwyczajności jest pewna dziewczynka o ponadprzeciętnej inteligencji i wrażliwości – Amelia Poulain. Edukację odbiera w domu z powodu domniemanej choroby serca. Nie przebywając z rówieśnikami, traci umiejętności społeczne. Śmierć matki także jest nienaturalna, bo powoduje ją samobójstwo turystki z Quebecu, która rzuca się z wieży Notre Dame, prosto na Amandinę Poulain. Po tym zdarzeniu, ojciec dziewczynki zupełnie oddala się od rzeczywistości, poświęcając całą swą uwagę pielęgnowaniu nagrobka żony. Mała Amelia dorasta, za przyjaciół mając jedynie wyimaginowanych mieszkańców krainy dziecięcej wyobraźni. Niewiele zmienia się w jej dorosłym życiu – nadal stroni od ludzi i buja w obłokach. Pewnego dnia w wyniku przypadku (a jakże!) znajduje w swoim mieszkaniu pudełko wypełnione pamiątkami z dzieciństwa. Postanawia odnaleźć właściciela „skarbu”, a kiedy jej się to udaje, obiecuje sobie, że już zawsze będzie nieść pomoc innym. Tak wprowadza pierwiastek magiczny do szarej codzienności osób ze swojego otoczenia oraz odnajduje szczęście i spełnienie w ramionach chłopaka z budki fotograficznej – Nino Quincampoix.
Akcja filmu dzieje się w Paryżu stylizowanym na lata trzydzieste (oczyszczonym cyfrowo z nieczystości i graffiti), w miejscu ze snów, idealnej scenerii miłosnej historii. Jednak w filmografii Jeuneta nie ma miejsca na zwyczajny romans (czego dowodzą choćby Bardzo długie zaręczyny czy Delicatessen). Ameliałączy w sobie elementy różnych gatunków i stanowi odzwierciedlenie literackiej konwencji realizmu magicznego. Już na samym początku filmu narrator tworzy projekcję przyszłych wydarzeń. Bohaterka kilkakrotnie przemawia prosto do kamery, burząc tym samym umowność relacji odbiorca-dzieło, a na widok swego przyszłego kochanka, jej serce przyspiesza (co widz może zobaczyć dzięki animacji komputerowej). Amelia realizuje jednak podstawowe założenia klasycznego melodramatu, wyróżnione przez Grażynę Stachównę 1:
- Pierwsze spotkanie kochanków zwiastuje narodziny uczucia. Miejscem spotkania jest budka fotograficzna na stacji metra, spod której Nino wyciąga strzępy zdjęć, by później dołączyć je do swojego albumu. Narrator, przytaczając historię z dzieciństwa Nino, udowadnia jak wiele para ma ze sobą wspólnego.
- Cnotliwi bohaterowie. Amelia stosuje przebiegłe fortele, aby bezinteresownie i anonimowo pomagać ludziom, a marzyciel Nino poświęca swój cenny album, by poznać tajemnicę mężczyzny-ducha, którego zdjęcia znajduje regularnie w budkach
w całym Paryżu. - Zamknięte zakończenie. Bohaterka pokonuje lęk i nieśmiałość (przeciwności losu są kolejnym wyróżnikiem melodramatu), co doprowadza do miłosnego połączenia kochanków.
- Miejscem akcji jest bajkowy świat. Wyidealizowany Paryż, uwolniony od neonowych szyldów, pachnący świeżym pieczywem i soczystymi owocami jest światem jakby przefiltrowanym przez wyobraźnię głównej bohaterki.
Ostatnim czynnikiem, na który wskazuje Stachówna, a który zostaje w filmie zupełnie zignorowany, jest linearność i przejrzystość narracji, podporządkowanej wyłącznie funkcji informacyjnej. Sposób opowiadania jest dynamiczny i niezwykle barwny, jak sama bohaterka. Pominięcie tego kryterium można jednak uznać za celowe urozmaicenie przestarzałej już formuły, która dotyczyć miała klasycznych melodramatów.
Reżyserowi udaje się zachować balans pomiędzy dychotomią ważne-nieważne, zwyczajne-magiczne. Do widza należy decyzja, czy okruch magii można/należy odnaleźć także, a może przede wszystkim, w codzienności. Kiedy Jeunet wprowadza nowego bohatera, nie skupia się na psychologicznej charakteryzacji, ale głos narratora prezentuje krótką listę nawyków i małych rzeczy, które lubi i których nie lubi postać. Tymi scenami reżyser dowodzi mistrzostwa w zakresie obserwacji ludzkich zachowań – drobnych, niezauważalnych, (nie)ważnych. Zaczyna tym samym rysować mnóstwo drobnych linii fabularnych, które mogą (ale nie muszą) rozwijać się w dalszej części filmu. Wątki otwarte na początku, sprawiające wrażenie błahostek, zapełniaczy taśmy, powracają jednak pod koniec Amelii. To nagroda dla uważnych odbiorców, którzy pamiętają, do kogo należał kot, dzięki czemu dowiadują się, w jaki sposób podróżował krasnal.
Przypisy:
- G. Stachówna, O melodramacie filmowym [w:] Kino gatunków: wczoraj i dziś, red. K. Loska, Kraków 1998. ↩