Poezja

Koty, psy i inne yeti

00173_pies

fot. F. Kohler / Polona 

***

Wystają z niej płonące główki i stygnące
stópki. Kiedyś ze szczęścia rzygała tęczą,

wyginała się w łuk triumfalny. Kot upolował mysz
i położył ją pod drzwiami świątyni, skąd ona

wyszła, trzymając młode za wszystkie końce
świata. Teraz jest chuda, przebija kręgosłup, żebra,

zarysy serca, nerek, płuc i innych organów,
które grały głośno w trakcie nabożeństwa.

Jest chuda i ma wąskie biodra. Jak zmieściła tyle
istnień? Jak je potem wyrzuciła z siebie

na suchy grunt? Kołysze się, kołysze. Dopiero kiedy
potop się skończył, zaczęła przeciekać,

mieć mokre szczeliny pomiędzy deskami.
„Ten tomik jest cienki, bardzo cienki” – powiedziała.

Patrzę na jej drobne palce, szczupłe ramiona,
giętką szyję. Napędzający się mechanizm

przykryty delikatną warstwą skóry.
Miękką okładkę można zdrapać paznokciem.

Ani grama tłuszczu, wszystko jest na wierzchu,
jedne słowa są wypukłe, a inne wklęsłe.

Gołąb usiadł na gałęzi zbyt blisko
ziemi. Kot skrada się, wysuwa pazury.

Zuzia ma

Zuzia ma śliczną kokardkę i błyszczące oczy.
Dobrze się ją karmi, była na szczepieniach i badaniach
kontrolnych. Wyprowadza się ją na spacer.
Podczas ostatniego znalazła w trawie mowę
owadów zagadywaną przez mowę żab i jaszczurek
wyciągających długie języki po smaczne dźwięki.
Co jakiś czas oznajmiała radośnie, że nie pójdzie
dalej, bo ma silną potrzebę zatrzymania się,
wpatrywania i wwąchiwania w niepiśmienne ślady
Innych na drzewach i krzakach.

Zuzia ma biało-czarne spojrzenie na rzeczywistość:
zewsząd otacza ją las nóg – jedne z nich potrącają i kopią,
do drugich można się łasić i szarpać je za korę.
Doszedł do niej z głębi parku śmiech dzieci
i wyrwała się ku nim, potrącając po drodze baterie słoneczne
ładujące się na kocach. „Co za niewychowany szczeniak!”
– oburzyła się stara czytelniczka romansów, bo przerwano jej
namiętny pocałunek w środku zdania. Do Zuzi mówi się –
„Do nogi!”, na co przybiega zziajana. Szczęśliwa, że nosi
ludzkie imię, dzięki czemu myli się jej rasę z rasą panów.

Lato z Yeti

Rozbiera się z sierści, porzuca ją na brzegu,
Na brzegu ścięte kobiety suszą się na zioła,
Na zioła kładzie się słońce, wyciska zmarszczki,

Zapisane naprędce na lewej stronie skóry,
Stronie skóry wypomina, że dała się włożyć do książki,
Do książki tak gorąco pisanej ze smakiem lata,

Zdejmuje z siebie skórę, tańczy, pokazując wnętrze,
Pokazując wnętrze dorzucającym do ognia mężczyznom,
Ognia mężczyznom, a uniosą cię na chmurze papierosowej,

Rzuca wnętrzności na koc, pije z nich morze,
Z nich morze dzieci, prosto z wody odpływają,
Wody odpływają, piasek wdziera się do ust,

Yeti żyje tobą, chociaż jesteś głęboko zakopany,
Głęboko zakopany w letniej myśli, nagiej prawdzie,
Nagiej prawdzie bije twoje serce jak dzwon,

Share on FacebookShare on Google+Tweet about this on TwitterEmail this to someonePrint this page
Dział: Poezja

Jolanta Nawrot

Urodzona w 1992 roku. Studiuje filologię polską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jej ulubioną potrawą jest poezja, zwłaszcza gdy zostaje między zębami. Laureatka Konkursu Poetyckiego im. Klemensa Janickiego (2015), którego pokłosiem jest jej debiutancki tomik Płonące główki, stygnące stópki. Mieszka w Gółkowie i w Poznaniu.