Literatura

Gratuluję! Wygrał pan w Loto

5510302797_f0d3e48897_o

fot. Flickr

— Gratulacje, wygrała pani w Loto!

— Nie, dziękuję, nie jestem zainteresowana.

— Ale to naprawdę! Rozdajemy polską literaturę najnowszą! W ramach wspierania czytelnictwa. Program taki, unijny…

— Dziękuję, nie jestem właścicielem numeru…

— Niech się pani nie rozłącza, kierownik mnie zabije, wie pani, jak to jest z biurokracją… Zresztą bohater też jest urzędnikiem. Znaczy, bohater tej książki.

— I nazywa się Józef K.?

— Jakby pani zgadła. Józef. I mamy motto z Procesu.

— Za to nie mamy fabuły?

— Jakby pani… Nie, fabuła jest! Ciąg przyczynowo-skutkowy! Żaden zbiór impresji, prawdziwe przyczyny i skutki. I humor! I są bohaterowie z konkretnymi cechami! Naprawdę. Klnę się na moje dyrektywy. Akcja, co prawda, trochę oniryczna…

— Trochę?

— Dobrze, złapała mnie pani, połowa akcji dzieje się w snach. Ale to są ciekawe sny, fabularne.

— I przy okazji symbolicznie znaczące?

— Mhm…

— Freud?

— Mhm…

— Mity, religie, klasycy?

— Mhm. Lubi pani Grecję?

— Zależy. Wspominał pan humor?

— O tak! Bohater jest przerysowanym, aroganckim snobem, takim zwyczajnym, szarym człowiekiem, który nie umie porozmawiać z ekspedientką, ale czytuje sobie klasyków do poduszki. I układa puzzle. Taki doktor House albo inny Sherlock. Zna pani ten typ: aspołeczny geniusz. Tylko tutaj żaden geniusz, prosty urzędnik.

— Odświeżające, przyznaję.

— Skrzyżowany z takim stereotypowym polskim inteligentem.

— To już mniej.

— I tego bohatera spotyka kapitalistyczne błogosławieństwo, które z każdym rozdziałem nabiera więcej cech klątwy. Przychodzi do niego tajemniczy posłaniec…

— …z imieniem znaczącym?

— …z imieniem znaczącym.

— To jak w Harrym Potterze.

— A owszem. Wie pani, nawet nie pomyślałem… Przychodzi do niego posłaniec z wieścią, że wygrał, nasz bohater znaczy, olbrzymie pieniądze. I od tego szczęścia wszystko się w uporządkowanym życiu bohatera zaczyna zmieniać.

— Z pieniędzmi źle, bez pieniędzy gorzej.

— Też prawda. Niemniej głównym problemem bohatera jest, że póki nie zostaną załatwione formalności, to on tych pieniędzy nie ma. Ma tylko kupon i nadzieję. Faza liminalna. Bohater jest pomiędzy tym nowym i starym życiem, przepoczwarza się.

— Łapię. I ten moment przejścia się mu przedłuża ponad miarę.

— Właśnie.

— A do tego ten palący kieszeń kupon… Każdy mógłby popaść w lekką paranoję.

— A nasz bohater to właśnie taki wypisz wymaluj everyman. Tylko trochę aspołeczny. Everyman, który staje na rozdrożu, dostaje nadzieję na całkowitą zmianę życia… I nie wiadomo przecież, czy to cud, czy to zwykłe kuszenie…

— I proces się dla niego zaczyna.

— Weryfikacyjny. Ale to odwołanie do Kafki nie jest całkiem puste. W tekście znajduje się sporo celnych obserwacji i kpin z naszej rzeczywistości.

— Biurokratycznej?

— Nieco szerzej. Z blokowisk, aspołecznych inteligentów, urzędów, naszych przeintelektualizowanych marzeń sennych…

— No, no, niech pan mówi za siebie. I za głównego bohatera. Mój dzisiejszy sen zawierał głównie Triss, Yennefer i…

— Geralta?

— …Olgierd z dodatku ładniejszy.

— Nie podejmuję się sporu. Ale skoro Wiedźmin, to podejrzewam, że śwint… ekhm, w momentach, które były, mówili cytatami.

— Tetmajerem. Świntuszą w tej książce?

— Nie bardzo.

— Bo bohater to stereotypowy polski inteligent. Faktycznie, wspominał pan.

— Ale aluzje w tej książce są. Liczne. Całkiem subtelne. I wynikają z fabuły i mają dla fabuły znaczenie.

— Aluzje pełnią funkcję w tekście?

— Też panią ten rarytas cieszy? A owszem. I jest humor. Uśmiechnie się pani co najmniej parę razy, zapewniam. Może nawet zaśmieje.

— Humor, fabuła, sensowne aluzje…

— Nawet zwroty akcji ma. I bohater nieco ewoluuje. I nie jest jednowymiarowy. Przecież nasz urząd nie wciskałby obywatelom chłamu.

— Urząd się nigdy nie myli? I książka jest genialna?

— Tego to bym nie powiedział.

— Którego „tego”?

— Obu. Rzecz jest lekka, więc chociaż bohater ma więcej niż jedną cechę, to głębokiej psychologii postaci nie ma co się spodziewać. I styl, niestety, jest nierówny. Zwłaszcza pod koniec narracja zaczyna popadać w przesadny manieryzm, zbędnie udziwnia, bawi się w Yodę… To jest w inwersje.

— Cóż, skoro się zbliżamy do momentu przełomu, przejścia i końca, to może jest to zabieg celowy? Znak, że coraz bliżej oświecenia?

— Z pewnością. Ale, powiem pani szczerze, skoro się tak nad tą popkulturą przygodnie związaliśmy, że jednak męczy.

— Doceniam. Skoro już pan taki szczery, to proszę, niech mi pan powie, co się stanie, jeśli przyjmę tę wygraną? Bohater się wszak, jak rozumiem, wplątuje w niezłą kabałę.

— Bohater owszem. Ale pani nic nie grozi. Przyjemnie spędzi pani półtorej godziny. Pośmieje się z bohatera, z jego neurotycznego bohaterzenia, z rzeczywistości, z urzędów…

— Z samej siebie?

— Zawsze. Spora część tego procesu, który Józef przechodzi, to zaplątanie w wieczne kwestionowanie siebie i własnych decyzji.

— Przekleństwo ponowoczesności. Życie w czasach po psychoanalizie równa się wielka nieskończona neuroza.

— Ano mniej więcej. Ta weryfikacja na kilku poziomach się odbywa. Nie taką znów płytką analizę naszego postrzegania świata przemycono pod całym tym humorem i fabułą. Jeśli będzie pani w nastroju, to trochę refleksji o problemach współczesnego podmiotu też pani w tekście znajdzie.

— Mhm. A książkę pan zamierza wręczyć osobiście?

— Jeśli pani miałaby czas, to ja bym się wprosił. Jeśli pani pozwoli.

— A wie pan… Tak mnie pan zachęcił, że owszem, zapraszam. Nawet na herbatę.

loto

D. Flaszyński, Gratuluję! Wygrał pan w Loto, wyd. Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Szczecin 2015. 

Share on FacebookShare on Google+Tweet about this on TwitterEmail this to someonePrint this page