Teatr

O cierpieniu współczesnego człowieka

versus

fot. J. Wittchen

Problem ze spektaklami promowanymi jako głośne i skandaliczne jest jeden: trudno zlikwidować tę raz przyczepioną łatkę, przez którą rzeczywista treść i idee przedstawienia spychane są na dalszy plan. Podobnie rzecz ma się z wielokrotnie bojkotowanymi sztukami teatralnymi Rodrigo Garcii. Awantury wokół jego tekstów stawały się ważniejsze niż ich treść. Pomimo protestów i niechęci poznaniaków wobec argentyńskiego artysty, Jędrzej Piaskowski wyreżyserował w Teatrze Nowym spektakl Versus na postawie jego dramatu. Pokazał, że Garcia to nie tylko skandalista, ale również wnikliwy i pełen empatii obserwator rzeczywistości.

Wszystko jest tu imitacją. Na atrapę domu składa się jedynie kanapa, kąt pełen egzotycznych roślin i duży stół, przy którym ostatecznie zasiadają tylko trzy osoby: syn (Nikodem Kasprowicz),  nie radzący sobie z międzyludzkimi relacjami, miłością i odpowiedzialnością za własne życie; matka (Antonina Choroszy) – rozgoryczona, od dawna nie potrafiąca już z nim normalnie rozmawiać oraz ojciec (Paweł Chadyński), który, schorowany  i podejmujący beznadziejną walkę ze śmiercią, po latach wraca do tego fantomu rodziny. Ich wzajemna, doprowadzona do skrajności, nienawiść skontrastowana jest przy pomocy wyrafinowanej muzyki fortepianowej oraz wizualizacji wideo, na których, w otoczeniu natury, przemyka z gracją sarna. Cały spektakl Piaskowskiego zostanie oparty na właśnie takich, pełnych ironii, kontrastach i tylko od widza zależy, czy podejmie tę grę interpretacji.

Akcja przedstawienia nie jest specjalnie rozbudowana. Bo i pomiędzy postaciami nie wywiązują się prawie żadne dialogi czy pogłębione relacje. Jeśli bohaterowie mówią już coś do siebie, to są to raczej strzępki rozmów naszpikowane wulgaryzmami i wzajemną niechęcią, niż realne rozmowy. Wiele tu nieprzepracowanego bólu, niemożności odnalezienia wspólnego języka oraz tajemnica, która jednocześnie spaja i niweluje najmniejsze choćby szanse na porozumienie i zgodę. Powrót ojca, po wielu latach nieobecności, nie wzbudza w matce i synu radości, lecz wydostaje skrzętnie ukrywaną traumę. Nikodem Kasprowicz ciekawie prowadzi rolę syna, balansując pomiędzy dwoma przedziałami czasowymi – kiedy gra dziecko jest niewinny i naturalny, w roli dorosłego – celowo pretensjonalny i sztuczny. Z pozoru sielankowa, pełna miłości i wzajemnego wsparcia scena tworzenia przez ojca i dziecko łódeczek z gazet zostaje brutalnie przerwana ostrą, kakofoniczną muzyką oraz natarczywymi, pełnymi okrucieństwa wizualizacjami. Porozumienie między członkami rodziny kolejny raz było tylko ułudą, a widz zostaje brutalnie zmuszony do konfrontacji z ohydną sceną gwałtu ojca na synu i wyrwany ze strefy komfortu, z przypisanej mu roli obserwatora. Piaskowski nie chce, by było nam miło i wygodnie. Wychodzi z założenia, że pełen brutalności teatr ma w sobie większą moc oddziaływania niż sielankowy dramat obyczajowy pełen morałów i banałów.

Reżyser nieustannie zmusza widza do konfrontacji. Tak jest chociażby w scenie, w której aktorzy wychodzą ze swoich ról i zaczynają opowiadać o trudnościach, jakie sprawił im tekst sztuki Garcii podczas prób. W ten sposób zniwelowany jest efekt czwartej ściany, a odbiorcy trudno już stwierdzić, co jest tu fikcją, a co swobodną improwizacją aktorów. Podobnie rzecz ma się, kiedy monologi postaci nagle przerywane są spojrzeniem w stronę widowni i prośbą o pomoc, o ratunek w przeraźliwie samotnym życiu. Ostatecznie więc nie wiadomo, kiedy aktorzy grają, a kiedy już po prostu mówią o własnych lękach i frustracjach.

Piaskowski nie chce, by było nam miło i wygodnie. Wychodzi z założenia, że pełen brutalności teatr ma w sobie większą moc oddziaływania niż sielankowy dramat obyczajowy pełen morałów i banałów.

Jednakże ten współczesny i bezduszny dramat rodzinny jest tylko tłem służącym do uniwersalnego zobrazowania kondycji człowieka we współczesnym świecie. Piaskowski, przy pomocy mocnego w swym przesłaniu, tekstu Garcii udowadnia, że jednostka ludzka jest tak naprawdę intruzem w świecie należącym do roślin i zwierząt. Człowiek nieustannie cierpi, ponieważ ból jest karą zarówno za jego okrucieństwo wobec innych ludzi, jak i wszystkich istot żywych. W nieograniczonym pędzie rozwoju cywilizacyjnego, niszcząc i zabijając zwierzęta dla własnych korzyści zapomnieliśmy, że jesteśmy jedynie częścią ekosystemu. W jednej ze scen ojciec zastanawia się, ile zwierząt zostało zgładzonych, żeby on mógł się najeść i odczuwać zadowolenie. Dobitnie podkreśla to ostatnia scena spektaklu, będąca kolejnym, ironicznym kontrastem do całego, pełnego brutalizmu przedstawienia. Pomiędzy wykrzykującymi wulgaryzmy bohaterami w ciszy zaczyna latać olbrzymia balonowa ryba. Właśnie ona, po zejściu aktorów, zostaje sama na scenie. To chyba najwyrazistszy symbol całego spektaklu Jędrzeja Piaskowskiego.

Poznański Versus nie jest przedstawieniem służącym prostej, niewyrafinowanej rozrywce. Z drugiej zaś strony nie zachwyci również tych, którzy mają dość brutalizmu i nieco trywialnie przedstawionej wulgarności, tak modnej we współczesnym teatrze. Spektakl jest jednak dobrym punktem wyjścia do zastanowienia się nad kondycją i obrazem człowieka we współczesnym świecie. Wnioski nasuwają się same. I wcale nie są pozytywne.


Rodrigo Garcia Versus
Reżyseria: Jędrzej Piaskowski
Scenografia i kostiumy: Weronika Ranke
Muzyka: Wojciech Urbański
Video: Marta Nawrot
Premiera: 16 października 2015, Scena Nowa

Share on FacebookShare on Google+Tweet about this on TwitterEmail this to someonePrint this page
Dział: Teatr

Natalia Dyjas

Natalia Dyjas, ur. 1991, absolwentka teatrologii, studentka filologii polskiej (specjalność edytorstwo naukowe oraz krytyka i praktyka literacka). Uwielbia rubaszne poczucie humoru. Czasem się zapomina i (niestety!) zmienia się w Białego Królika.